piątek, 22 listopada 2013

108 Zachwyt

Pewnego dnia Bóg stworzył człowieka. W jednym ułamku sekundy powołał go do życia, by już nigdy nie przestał istnieć. Ktoś Mu nieprzychylny mógłby nazwać jego dzieło przypadkowym zlepkiem chromosomów, genetyczną ruletką genów, ale Bóg nie przejąłby się jego zdaniem. Co najwyżej pokiwałby z politowaniem głową. Bo to, co my, ludzie, nazywamy przypadkiem, w rzeczywistości jest podpisem Boskiej Ręki – autografem artysty złożonym pod swoim dziełem...


Już w tamtej pierwszej chwili Bóg wszystko zaplanował: kolor oczu, kształt nosa, barwę głosu, doskonałe proporcje ciała, a nawet niektóre cechy charakteru. Do tego wszystkiego dodał wreszcie najwspanialszy z darów – element nieprzewidywalności, który sprawi, że człowiek będzie mógł kochać: miłość przyjąć lub odrzucić, dać ją innym lub odebrać. Dał wolność.

Kiedy Bóg uczynił to wszystko, zachwycił się owocem swojej pracy. Wiedział, że jeszcze nigdy nie stworzył niczego wspanialszego, że żadne jego dzieło nie było tak piękne i doskonałe w każdym szczególe. Po prostu niepowtarzalne. I poczuł dumę z istnienia tego życia, bezimiennego jeszcze i mniejszego od ziarnka piasku, ale w przyszłości mogącego sięgnąć gwiazd. Poczuł dumę nieporównywalnie większą od tej, której doświadczył Michał Anioł kończąc malować sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej, albo Dante stawiając ostatnią literę „Boskiej komedii”, albo Ludwig van Bethowen kończąc pracę nad IX symfonią.

I Bóg zakochał się w człowieku, a skoro raz to uczynił, nigdy nie przestał się nim zachwycać, nawet wtedy gdy ten sprawiał mu ból. Stał się wobec niego bezbronny tak dalece, że niczego nie był w stanie mu odmówić.

Tym człowiekiem byłeś Ty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz